Pochłaniam Stasiuka.
Nie, nie czytam. Pochłaniam.
Jak waleń pochłania ławicę małych rybek, tak ja pochłaniam litery, wyrazy, nawet znaki przestankowe z odmętu "Jadąc do Babadag". Zawsze chciałam Tam pojechać. tam, w ciemny ostęp Europy, w tę kulturową dzicz i globalizacyjną lukę czasoprzestrzenną. Pociągała mnie niedefiniowalność tych krain, ich ulotność i nieracjonalność. Ale dlaczego czas przeszły? Hm, wkradła mi się nutka zazdrości. Brzmi ona: "Ja zawsze chciałam, a on tam pojechał". Tak więc, sprostowanie: wciąż chcę. Najbardziej do Rumunii.
Andrzej Stasiuk wykrada mi myśli. Każde słowo, zdanie tej książki jest ulepione z moich wyobrażeń, moich największych "chciejstw" i głodu eksploracyjnego. Każdy zachwyt, refleksja nad ludźmi, ich zwierzętami, rozpadem i chaosem, pochwała brudu i miejscowych alkoholi to moja tęsknota za pierwotnością serca Europy, za jakie uważam rejon Słowacja-Węgry-Rumunia-Bałkany.
Martwi mnie tylko to, że jestem coraz bliżej końca (jakieś 70 stron) książki i w miarę czytania, pan S. robi się dla mnie przewidywalny, wiem mniej więcej czego się mogę spodziewać. Ale tak już chyba jest, nie wiem, czy ze literaturą, czy ze mną, że w miarę czytania apetyt, odwrotnie niż w przysłowiu, mi spada, że początkowa ekstaza ustępuje miejsca entuzjastycznej aprobacie, by pozostać pod koniec już tylko przyjemnością lektury.
Tak, czy inaczej, Stasiuk poruszył najczulsze struny mojej wrażliwości estetycznej i, mimo ze filozoficzną ledwo trącił, to jednak "Jadąc do Babadag" ma honorowe miejsce na mojej półce nie-klasyków, gdzieś pomiędzy Limonowem a Kruszoną.
Jeśli kogoś zainteresował temat, podaje jako ciekawostkę, że pan Stasiuk jest personą odpowiedzialną za istnienie Wydawnictwa Czarne, z którego polecam następujące tytuły:
Daniel Kalder "Zagubiony kosmonauta"
Andrzej Stasiuk "Dojczland"
Ivan Colović "Bałkany - terror kultury"
Aglaja Veteranyi "Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze"
Smacznego.
Odkurzacz pamięci
14 lat temu