wtorek, 29 stycznia 2013

Zapowiedź

Nooo, tak to właśnie jest z tymi naszymi postanowieniami odnośnie do pisania na blogu. Ale teraz czas juz wziąć się do roboty, bo inaczej oduczymy się całkiem pisać. Prawda, 'My Precioussss'? :)

W 2013 roku będziemy pisać o:

1) BPD - będziemy pisać dużo, tym razem również o terapii i co sie z tą czarna magia wiąże. Plus, przybliżymy sobie może parę innych zaburzeń. Ot, tak, żeby było weselej;
2) Miłości (sic!) i chorych związkach, czyli różnych konfiguracjach, w jakich patologie się przyciągają;
3) Dobrych filmach i muzyce;
4) Różnych pierdołach, które mnie do szału doprowadzają, a jest tego trochę;
5) Emigracji zarobkowej do UK i tym, jak w tym pięknym kraju otworzyć firmę;
6) Jak sie obronić przed samym soba i nie zmarnowac sobie życia;
7) Chciałam napisać "7", bo to fajna liczba jest.

Prócz tego, będa zdjęcia z wyprawy 2011. W końcu. I może jakis króciutki komentarz do nich.

Zapraszam. My Precious też.
PS: Po prawej jest taki fajny widget, który może w końcu wpłynie jakoś na moją słabo-silną wolę i pomoże mi rzucić w końcu palenie. Na pulpicie w komputerze mam podobny, pobrany ze strony NHS. Może jak coś za mnie przeliczy funciaki, które zostaną mi w kieszeni, w końcu coś do mnie dotrze.

Iiiiiiiiihhh!!!

A zdjęcie równiez z wyprawy jest. Kogo ciekawi, skąd pochodzi to znalezisko, niech się uzbroi w cierpliwość.

1 komentarz:

  1. Hej, widze że dajesz rade! na bloga trafiłem po poście z przed 2 lat a teraz proszę! Fajnie że Ci się sprawy układają, no i że jesteś w terapii. A co do pytania, czy BPD znika: i tak, i nie. Można żyć inaczej. Osiągnąć stabilność emocjonalną i nie rozmywać się czy zatracać pod wpływem niestabilnych emocji. Mieć poczucie ciągłości siebie w czasie, spójności, swojej historii. Umieć się uspokajać i nie potrzebować do tego dramatycznie czegoś z zewnątrz na tu, teraz, za wszelką cenę. Rozwijać wolność od tego, co wcześniej było dramatyczną podporą, akceptację siebie i umiejętność dzielenia się sobą z innymi, Nie przekreślać wszystkiego zatracając się w poczuciu odrzucenia. Tak to przynajmniej wygląda u mnie. Trafiłem ostatnio na bloga Josepha http://www.afterpsychotherapy.com/ i zgadzam się z nim, że element BPD w osobowości pozostaje na zawsze. Wyobrażam je sobie jako pewien emocjonalny cień, pewna wrażliwość, niepewność w nas, przemykająca czasem przes codzienne sprawy, wychylająca się czasem w stanach emocji, nie dajęca o sobie zapomnieć, przypominająca: "hold your horses!" ;) ale i pozwalająca dostrzec refleksję, smutek, siebie, drugiego człowieka. To nie tylko zwykła pamięć o tym, co się doświadczyło w czasach, gdy BPD było ziejącą przepaścią między skrajnościami, ale poczucie, po latach, że to mnie ukształtowało, leży gdzieś u podstaw coraz bardziej świadomego odczuwania siebie i innych. Jest częścią mnie integrującą subtelne, a czasami dość spore sprzeczności we mnie samym. Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie, że mogłoby to zniknąć, ani też potrzeby. Nie byłbym byłbym wtedy tym, kim jestem, tak myślę. Nie ma rozpadliny, ale czuję istnienie rysy, jest prawy i lewy brzeg. Czasem się tam coś obsypie :) Rysa przebiega delikatnie przez doświadczenia, wydarzenia, emocje, potrzeby, motywy, fantazje jako jedna z osnów dających mi poczucie spójności, tego, że jestem sobą w czasie. Prawdę mówiąc, gdyby zniknęła, moje życie było by łatwiejsze (a także czasami życie moich bliskich, ale ja sam straciłbym coś bardzo głęboko intymnego. Ostatecznie porównałbym to do jazdy na łyżwach po tafli, na której jest rysa: możesz jeździć i rozkoszować się jazdą i wszystkimi subtelnościami, jakie ona niesie, możesz skierować się wprost na rysę w pędzie do sprowadzenia subtelności do pociągająco prostego, ale niebezpiecznie fałszywego (bo idealistycznego) wyboru: tak lub nie.

    OdpowiedzUsuń