Sztuka współczesna jest jak zupa jarzynowa. Jak nie masz pomysłu na obiad, robisz zupę jarzynową i kombinujesz tylko, co by tam jeszcze dorzucić. Tak samo jest ze współczesnym malarstwem, rzeźbą, nawet modą. Jakby tu jeszcze udziwnić, żeby być oryginalnym? Dostrzegłam tę skłonność kiedyś w twórczości jednego z moich ulubionych polskich piosenkarzy i srodze się rozczarowałam. Ale tak jest ze wszystkim. "Czarny kwadrat na białym tle" - przedmiot mojej czterdziestopięciominutowej dyskusji z Platonem* - jest chyba kwintesencją tendencji spłycania wymagań percepcyjnych odbiorcy.
Koncept to tylko połowa sukcesu. A gdzie kunszt artysty? Gdzie środki wyrazu nieosiągalne dla nie-artysty? Pojęcie "talentu"? Otwórz słownik języka polskiego na którejkolwiek stronie, wybierz losowo kilka słów i zapisz, jedno nad drugim - otrzymasz wiersz.
Cummings - przykład delikwenta, który potrafił i powyższy przykład powielić, oprawić go w nietuzinkową formę zapisu, ale! klasycznie też potrafił coś stworzyć - jesteś, waćpan, rozgrzeszony. Odmaszerować.
A co z resztą artystycznej hołoty? Panie Coelho, czy wydawanie rokrocznie jednej książki, nie jest przypadkiem wyrazem niedbałości twórcy, bądź też tendencji manufakturalnych, a nie wyrazem nadzwyczajnej jego płodności? Chyba nawet - nareszcie - zauważyli to czytelnicy Pana. Szkoda, że nie księgarnie. Od czasów "Alchemika" nazwisko Pana sprzedawało się nadzwyczaj dobrze, za ciosem poszła też chyba część Pańskiej osoby... pluje Pan sobie teraz tylko w uśmiechnięta brodę, że nie Pan wpadł na "Kod Leonardo da Vinci" zapewne, jak Versace, że nie wynalazł jeansów.
Muzyka...
Gdzie przekaz? Bezkształtna masa słów, podparta kulawą melodią lansuje się na półkach jak gdyby była co najmniej nową "Desideratą" w wykonaniu Pavarottiego.
Gdzie dreszcz, gdzie zachwyt?
Tego brak właśnie.
Noś koszulkę z Marylin Monroe. Parasolkę - z Moną Lisą. Przecena sezonu.
* Platon to kolega z liceum.
Odkurzacz pamięci
14 lat temu