sobota, 31 października 2009

Wielokropki

Był taki moment na promie, że pomyślałam, dlaczego by nie zakończyć tego już teraz. Bez ofiarowywania sobie kolejnych złudzeń. Mogłabym po prostu zamknąć oczy i przechylić się przez burtę. A jednak tego nie zrobiłam. Wciąż nie wiem, dlaczego.

Zmiana miejsca.
Kolejna migracja, kolejna ucieczka "od" i "do". Za mną wspomnienia wybrzeży Francji, spacer dookoła Mont Saint Michel i chwile, gdy czułam się zreanimowana. Muszelki na biurku. Przede mną monitor komputera wrzeszczący ogłoszeniami o pracy i swoją bezosobowością. Półmrok pokoju obcego mieszkania, oddechy śpiących obcych ludzi. Leitmotiv czarnej dziury mych bebech, w miejscu gdzie gnieździ się serce wypatroszone kłęby sierści i zmartwiały naskórek, który kiedyś nosiłam.

Dzień, w którym spaliłam pamiętniki i zdjęcia był ostatnim dniem życia Magdy jako Magdy, w jej pierwotnym kształcie. Z popiołów powstała Magda-vendetta, Magda, która nie wybacza, nie zapomina, która odpycha i nie wierzy. Magda smutna swoim magdowatym spojrzeniem pełnym znaków zapytania i wielokropków. Nawet przez dziurki w nosie wychodzą mi te znaki przestankowe jak upierdliwe przypomnienie substancji składowych i ich zastosowania.
Znów ten sam, co kilka dni wcześniej, niepokój.