czwartek, 31 grudnia 2009

Lepszego

Czuję się staroroczna. Nigdy nie robiłam postanowień noworocznych, zawsze 1 stycznia był dla mnie tylko datą. Bo tak naprawdę poza datą nie zmienia się nic. Nie stajesz się inną osobą, świat nie zmienia się w tej jednej sekundzie na lepsze ani na gorsze, ludzie wokół ciebie nie stają się lepsi i trudno realnie oczekiwać jakiejkolwiek zmiany jako rezultatu samego "chcenia", czy też bardziej popularnego "szczęścia". Ale przyzwyczailiśmy się do istnienia tych, jakże użytecznych, tajemniczych przyczyn sprawczych i weszło nam w nawyk zrzekanie się części odpowiedzialności za swój los. Nawet skrajni racjonaliści nie wyzbędą się owego przyzwyczajenia, które człowiek ze swej natury posiada od czasów wspólnot plemiennych. Wierzymy w to, co chcielibyśmy, by było prawda. Tak jak widzimy to, co chcemy widzieć.
Kiedy wybiła północ, robiłam na O'Connel Bridge zdjęcia przy czasie B. Sypał śnieg i w ciszy niemal słyszałam szmer upadających płatków. Byłam zbyt zaabsorbowana wycieraniem pierścienia obiektywu, zbyt oddalona myślami od fizycznego punktu zaczepienia, zbyt pochłonięta grą świateł odbitych na powierzchni Liffey. Nawet nie odnotowałam faktu, że cały Dublin wznosił właśnie toasty i składał obie noworoczne życzenia.
Życzę sobie wszystkiego lepszego w Nowym Roku. Na najlepsze nawet nie liczę.