wtorek, 12 marca 2013

I heard that you like the bad girls, Honey, is that true?

Za każdym razem, kiedy przydarza mi się w życiu coś dobrego, odczuwam lęk. Tyle razy już miałam nadzieję, że mnie też w końcu spotka szczęście i za każdym razem okazywało się ono zamkiem z piasku, że nie wiem, czy nie straciłam wiary w nie.

Bo zawsze gdy wierzę, daję się ponieść temu i odsuwam wątpliwości, a potem następuje upadek, to każdy kolejny moment wiary jest bardziej nasączony niepewnością. Wtedy mam w głowie gonitwę niesprecyzowanych przypuszczeń i obaw. Tyle okoliczności, które nie zależą ode mnie. Zawsze jestem zdana na czynniki zewnętrzne i to mnie obezwładnia. Bo potrafię ochronić przed ciosami innych, ale nie siebie. 

Boję się, że kolejny upadek będzie że zbyt dużej wysokości i wtedy roztrzaskam się o beton w drobny mak, jak fortepian zrzucony z Empire State Building.

Ale jakimś cudem, choć nie od razu, uwierzyłam. A teraz boję się, że stanie się jakieś tajemnicze Coś, co to wszystko obróci wniwecz. Nie mam nawet jednego racjonalnego argumentu, który mógłby potwierdzić obawę. Ale w mojej piersi znów rośnie kamień. Znów czuję ten strach, że los po raz kolejny spłata mi figla i będzie mi się potem głośno śmiać prosto w twarz. 

niedziela, 10 marca 2013

Game over - tylko jak?

Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że to nareszcie koniec. Mojego związku z T., oczywiście i wszystkich emocji z nim związanych. Już bardzo dawno przestałam go kochać, on mnie być może nie kochał nigdy.

Przyjeżdża sobie od czasu do czasu, siedzi w garażu, dłubie przy jakichś deskach albo przy motocyklu i przeważnie nawet do mnie nie zagląda. I dobrze,. Wszystko skończone, emocje opadły i teraz mogę go traktowac jak obojętnego znajomego. Kilka razy poszłam do niego zagadać, jak gdyby upewnić się, że wywietrzały mi z głowy jakieś powroty, sklejanie czegoś, naprawianie, blablabla. I tak właśnie jest.
Ale rozmawiamy normalnie, jak dobrzy znajomi.
To dobry koniec, po którym każde z nas bez pretensji do drugiego może podążać dalej własną drogą, czasami tylko wspomnieć coś, usmiechnąć się i pomyśleć "było - minęło".

Nigdy nie potrafiłam rozstawac się z kimś w gniewie i żalu, nie znam takiego końca związku. To zawsze byla rozmowa, "to nie ma sensu", "chyba lepiej żeby kazde z nas poszło w swoją stronę", "pójdziemy jeszcze kiedyś razem na piwo". I tak było. Moim byłym facetom doradzałam nieraz w sprawach sercowych z kolejnymi dziewczynami, tańczyłam z nimi i bawiłam się na imprezach (bez jakichkolwiek podtekstów) i z większością nadal utrzymuję dobry, przyjacielski kontakt.

Kiedy słyszę historie o ludziach, którzy, rozstając się, wrzeszczeli na siebie, rzucali w siebie przedmiotami i robili sobie swiństwa, nawet dokladnie nie potrafię sobie tego wyobrazić. Jak można nie uczcić nawet paroma miłymi zdaniami tego, co było dobre, czego się dwoje ludzi wzajemnie od siebie nauczyło, całego czasu, który ze sobą spędzili?

W takich chwilach zastanawiam się, gdzie u mnie to BPD. Bo przecież nie wpadam w furię, nie robię dzikich awantur, nie tworzę intryg, żeby komuś spieprzyć zycie. Nigdy nawet się na nikim nie mściłam.

Może ja po prostu jestem chwiejna emocjonalnie, ale nie borderowska?
Czasami tak o tym myślę. Tylko nie wiem, po co w ogóle się nad tym zastanawiam. Chyba zacznę się po prostu z tego cieszyć, bez zbednych analiz. :)

sobota, 9 marca 2013

Ku przestrodze


Są chwile, gdy chciałabym wierzyć w życie po śmierci. Chociażby po to, by mieć pewność, że gdy sama przeniosę się na jakiś enigmatyczny „tamten świat”, osobiście skopię tyłek osobie, która wybrała śmierć zamiast życia.
Myśli samobójcze są jak pasożyt, który przedostaje się do umysłu i zatruwa każdą jego komórkę, po czym powoli tworzy jakby samodzielny organ, który z biegiem czasu zaczyna żyć własnym życiem. Wstajesz z nim i z nim kładziesz się spać. Po kilku tygodniach/miesiącach nie pamiętasz już nawet, jak było kiedyś, bez niego. Dni stają się czarne, chociaż świeci słońce. Żadna część twojego ciała nie należy już do ciebie. Nie słucha, nie potrafi podźwignąć cię z łóżka, nie potrafi chwycić się oparcia, które jest w zasięgu reki. Upadasz, ale nie podnosisz się, jak wszyscy inni. Ziemia staje się grząska, a ty brodzisz w niej po kostki, po kolana, po pas. W końcu pasożyt opanowuje cały organizm i zaczyna boleć fizycznie. Jesli nie zostanie w porę usunięty, w końcu opanuje również wolę, która zwróci się ku rozwiązaniom ostatecznym i każe pogodzić się z odejściem, jakby mialo ono nastąpić w wyniku działania jakiejś zewnętrznej siły.


Nadzieja umiera ostatnia, ale ty już jej nie chcesz.


*B., gdybyś widział, ilu ludzi płakało tego marcowego poranka. Ilu z nich wyrwałeś kawałek serca. Gdybyś widział łzy swoich przyjaciół, gdy odpalali motocykle patrząc na trumnę opuszczaną bezpowrotnie w dół - myślę, że gdybyś mógł cofnąć czas, postąpiłbyś inaczej.Boję się, że nigdy nie będzie już kogoś takiego jak Ty. Że pustki, którą pozostawiłeś nie wypełni już żaden inny głos,żaden śpiew, żadne słowo.


Boję się, że za każdym razem, gdy usłyszymy „Autsajdera”,przypomni nam się, jak przy dźwiękach Dżemu szliśmy za Tobą, gdy już nie mogłeś obejrzeć się za siebie.


I boję się, że nigdy nie przestanę mysleć o tym, że wiedziałam, jak Ci pomóc, a nie zrobiłam tego. Nie miałam na to nawet szansy, bo z T., jedyną osobą, która wiedziała, co się z Toba działo, nie rozmawiałam już od dawna. Wściekła jestem na niego też, ale wiem, że to mój instynkt obronny próbuje ratować ego i zrzucić brzemię odpowiedzialności na osoby trzecie bądź „nieszczęśliwe zbiegi okoliczności”.Na zawsze zostanie już we mnie świadomość, że straciłam przyjaciela, a nie musiałam.


Wiedziałam, jak uratować Ci życie.


***Był jednym z niewielu skazanych na bluesaTen wyrok dodawał mu sił
Miał dom i rodzinę,spokojnie mógł żyć
Miał dom i rodzinę,spokojnie mógł żyć
Lecz często uciekał, by stanąć przed wami
Lecz często uciekał, by stanąć przed wami
By znów nabrać sił, by znów nabrać sił
By znów nabrać sił, by znów nabrać sił Bo czasu miał mało, przeczuwał to

Skazany na bluesa, ilu jeszcze jest takich jak on

Skazany na bluesa, ilu jeszcze jest takich jak on
Skazany na bluesa, no ilu jeszcze jest takich jak on, jak on
Skazany na bluesa, no ilu jeszcze jest takich jak on, jak on
No ilu jeszcze jest takich jak on
No ilu jeszcze jest takich jak on
Ilu jeszcze jest takich jak on...
Ilu jeszcze jest takich jak on...